Było trochę jak w pisanej na gorąco powieści Stiega Larssona...

Poprzez nasze akcje udało się nam poznać wspaniałych ludzi. Im też, gościom i sympatykom, dziękujemy. Przygotowujemy plan nowych działań na rok 2011. W ich opracowaniu pomogą nam Wasze historie.




poniedziałek, 13 września 2010

Szansa w Sopocie

W Sopocie o 15tej czekamy na peronie SKM. To władze miasta zaproponowały tę godzinę. Nie była wygodna dla naszych przyjaciół, ani naszych wolontariuszy. Dla miasta też w końcu okazało się wygodna. Dziesięć po trzeciej dzwonię do wiceprezydent Sopotu.
- Już jedziemy - słyszę.
Jedziemy - skąd? Urząd Miejski znajduje się przy wyjściu z peronu. Można dojść.

Dzień zaczął się od telefonu wykonanego przez przedstawicielkę Urzędu Miasta Gdańska. Krzyczała na nas. Za co? Nie wiem, bo gdy ludzie na mnie krzyczą, przestaję słuchać. Potem była konferencja prasowa w Urzędzie Miasta Gdyni. Hostessa z urzędu prowadząca konferencję krąży naburmuszona, bo dziennikarze słuchają nas przez 2 i pół minuty. Po wyjściu z konferencji nastąpiła jeszcze rozmowa z przedstawicielem jednej organizacji pozarządowej, który na korytarzu Urzędu Miasta Gdyni zdziwił się, niejako, że jeszcze żyjemy: - Przecież nie macie żadnych pieniądzy! Skąd miał tę wiadomość? W sumie więc trochę strach się dopytywać dlaczego Urząd Miasta Sopot "nie dojechał".

Trudno opisywać wydarzenia ostatnich dni. Język upraszcza się do banału. A raczej język banału okazuje się jedynym adekwatnym.

Tymczasem, ponieważ oczekiwanie się przedłuża, postanawiamy zwiedzić nowo oddany po remoncie peron SKM w Sopocie.





Pierwszy obiekt, który rzuca nam się w oczy, to informator dla osób niepełnosprawnych. Jak zwraca uwagę dr Marek Wysocki, usytuowanie kosza przed informatorem sprawia, że osoby potrzebujące informacji będą albo na niego wpadać, albo będą musiały go omijać. Gdy naciskamy guzik na informatorze, okazuje, że nie dobiega z niego żadna informacja - nie działa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.